Info
Ten blog rowerowy prowadzi outsider z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 59366.41 kilometrów.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
Wpisy archiwalne w kategorii
Maraton
Dystans całkowity: | 384.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:35 |
Średnia prędkość: | 18.66 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 76.80 km i 4h 07m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
63.50 km
0.00 km teren
03:02 h
20.93 km/h
Niedziela, 28 sierpnia 2011 | Komentarze 3
Tradycyjny start w Krakowskim maratonie. Nie oczekiwałem cudów bo właściwie wcale nie miałem wyjeżdżonej bazy więc mogłem poprawić tylko siłę może szybkość i kilka drobnych elementów w ciągu niecałych dwóch miesięcy jakie zostały do startu. Wygląda na to że dało to w sumie całkiem udany efekt, cały maraton przejechany bez skurczów, w dość dobrym tempie (oczywiście relatywnie). Również samopoczucie w trakcie i po naprawdę dobre. No ale dość tych zachwytów i parę minusów: jednak nie udało się utrzymać dość wysokiego tempa z pierwszych 40km (kłania się baza), źle dobrane opony powodowały nieraz trudności na mokrych zjazdach i podjazdach, nadal kuleje technika zjazdowa. Na dodatek zająłem najbardziej nielubiane miejsce w kat. Mistrzostw Polski Energetyków czyli 4-te. ale uczciwie trzeba przyznać że w tym roku nie dałbym rady pojechać ok 15 min. szybciej. Ale w przyszłym roku .... ;)126 miejsce w open
50 miejsce w kat. M3
Kategoria Maraton
Dane wyjazdu:
100.30 km
0.00 km teren
07:16 h
13.80 km/h
Sobota, 28 sierpnia 2010 | Komentarze 0
To miał być mój docelowy maraton, po raz pierwszy Giga w Krakowie na już niezłych pagórkach, wprawdzie to jeszcze nie prawdziwie górski maraton ale już przedsmak jest. Niestety plany sobie a życie sobie. Poprzednio cały czas dobrze żarło aż przed najważniejszym dla mnie występem zdechło: na trzy dni przed maratonem dostałem zatrucia czy tam grypy jelitowej, jeden pies bo efekty te same. W zasadzie bliski byłem wycofania się z wyścigu ale jakoś nie pasowało mi to z tego powodu że to również rywalizacja w firmie czyli mistrzostwa energetyków więc mocno osłabiony pojechałem. Jakby nie dość choroby na miejscu okazało się że pogoda jest fatalna, leje, grunt rozmokły, co to oznacza na podkrakowskich terenach wie ten co jeździł.W końcu startujemy, nawet nie próbuję mocno cisnąć i trzymam swoje tempo. Na początku nawet nieźle się jedzie ale im dalej tym gorzej zaczynają się rozmokłe podjazdy i zjazdy, po pewnym czasie przestają mi odbijać klamki hamulców ale i tak jestem w dobrej sytuacji bo v-breaki przynajmniej hamują podczas gdy później wielu tarczowców już prowadzi rowery. Po 35km dają o sobie znać skutki choroby: wypłukałem magnez z organizmu i zaczynają się pierwsze skurcze. Jedzie się fatalnie pod górę trzeba często prowadzić a i zjazdy które na sucho się śmiga bez klamek tym razem dają mocno popalić, zaliczam kilka gleb (ale w błotku przynajmniej nic się nie dzieje bo mięciutko jest ;) . Ten kawałek 30km dodatkowe dla gigowców dał mi nieźle w kość. W końcu dołączamy do trasy powrotnej dla chłopaków z mega i ten kawałek jest łatwy: trochę asfaltów, trochę płaskich odcinków na trawie, oczywiście leci się znacznie wolniej niż zwykle ale przynajmniej na luzie bez balansowania rowerem, tutaj też odpuszczają mnie skurcze ale za to zaczyna boleć żołądek. Jeszcze kilka prostych podjazdów na koniec i meta.
Spodziewałem się że dystans giga da mi w kość ale nie myślałem że aż tak. Stało się to głównie za sprawą pogody i choroby bo trasa generalnie była łatwiejsza niż poprzednie które znałem z mega. Rower mocno zajechany, do wymiany wszystkie linki, nie wiadomo jak tam łożyska bo wszystko chrzęści. Generalnie mogę krótko powiedzieć tak: ja pi..lę jaka rzeźnia.
Zająłem 85 miejsce na ok 120 którzy dojechali (sporo osób ok 40 wycofało się lub nie ukończyło wyścigu z różnych względów) więc wynik w ogóle nie oddaje satysfakcji jaką mam z przejechania tego maratonu który okazał się dla mnie hardcorem. Na pocieszenie zająłem drugie miejsce w Enionie na tym dystansie.
Kategoria Maraton
Dane wyjazdu:
100.20 km
0.00 km teren
04:42 h
21.32 km/h
Niedziela, 25 lipca 2010 | Komentarze 0
Przed tym maratonem nawet nie zajrzałem na info o trasie a okazało się że to jest edycja górska Mazowii (to raczej kuriozum bo na trasie ledwie parę pagórków ale niech będzie zawsze to lepiej brzmi ;) ) Potraktowałem ten start w kategorii zdobywania doświadczeń na długich maratonach (ten miał 100km) czyli jak jechać, jak się żywić itd. co oczywiście nie zmienia faktu że dawałem z siebie wszystko.Na starcie sobie odpuściłem ściganie (startowałem z 3-go sektora) i nawet dobrze bo po paru km pierwsze górki i większość wyścigowców minąłem na tym podjeździe a sam zachowałem spokojnie siły na dalsze ściganie. Widzę że im więcej podjazdów tym więcej ludzi wyprzedzam właśnie pod górkę. W końcu stawka się ustaliła (niestety żaden kolega z teamu nie mógł mnie wspomóc bo zostali w tyle) czyli mijanki w tej samej grupie, u mnie wychodzą niedoskonałości na zjazdach czyli na podjazdach wyprzedzam paru gości a część z nich pokazuje mi potem tyły na zjeździe, trzeba się doszkolić. W końcu zjazd na Giga i tu jest kicha na Mazowii bo 90% ludzi jedzie na mega. Przez ok 20 km jadę sam nikogo z tyłu, nikogo z przodu jest to deprymmujące. W końcu doganiam kogoś i jedzie się lepiej. Okazało się że facet którego dogoniłem jedzie na stojaka bo urwał siodełko, podziwiam jego zaangażowanie bo jeszcze sporo km przed nami. Na 20 km przed metą śmiga mnie dwóch bikerów więc zbieram się w sobie i gonię ich. Od razu prędkość idzie w górę (a wydawało mi się że szybciej już nie pojadę ach ta psychika) a ja cały czas mam ich w zasięgu wzroku odjechali mi na jakieś 400m w końcu doganiam ich i na 5km przed metą wyprzedzam. Niestety nie mogę się im urwać i siedzą mi cały czas na kole by przed sama metą pokazać mi tyły :( a więc kolejna sprawa do poprawienia czyli finish. W sumie zająłem 38 miejsce w open i 16 w kat. M3
Kategoria Maraton
Dane wyjazdu:
76.00 km
0.00 km teren
03:31 h
21.61 km/h
Niedziela, 9 maja 2010 | Komentarze 5
Tym razem start był jak na należy bo startowałem z 4 sektora, a tam maruderów już nie ma i to jest fajne, od początku konkretna jazda albo tniesz albo spadasz :). Na początku trzymałem się kumpla z teamu: tak trochę się wyprzedzaliśmy nawzajem ale potem Rador przyspieszył, nie pociągnąłem już za nim bo na mega jechał a ja musiałem ciutkę km więcej (Giga). Na rozjeździe chwilkę mnie kusił zjazd na mega bo fajna średnia mi wyszła (ok 23,5 co plasowałoby mnie na miejscach 120-150) ale jednak nic nie czułem w nogach więc klamka zapadła na Giga. Zjeżdżam i jest ciekawie: nikogo przede mną i nikogo za mną - może źle jadę? No ale kręcę i po paru minutach doganiam jakiś zawodników, uff jest dobrze. Śmigam dalej i doganiam konkretnych gości, załapałem się na ten pociąg i kręcimy ładną średnią. Po pewnym czasie zauważam że to ja jestem maszynistą ale nic to oderwaliśmy się z jeszcze jednym bikerem i doganiamy następnych. Powoli zaczynają się małe kryzysy, jeszcze trzymam się za kolegą ale już czuję nie utrzymam tempa i odpadam. Dopada mnie konkretny kryzys ale wiem że muszę go przetrzymać, tyle że znów jadę sam co nie jest dobre bo spada średnia a nie ma bodźca żeby dać z siebie więcej (oczywiście daję ile fabryka dała ale wiadomo że jakby ktoś mnie pogonił to da się więcej) i tak dojeżdżam na metę z wynikiem 50/106 w open i 20/39 w M3. Jak widać sporo gości w moim wieku śmiga szybciej a więc jest kogo gonić :)Jutro plaża bo naprawdę ujechałem się na maksa.
Kategoria Maraton
Dane wyjazdu:
44.00 km
0.00 km teren
02:04 h
21.29 km/h
Niedziela, 25 kwietnia 2010 | Komentarze 0
W tym sezonie postanowiłem wystartować w kilku maratonach a ponieważ paru znajomych startuje w Mazowii już drugi sezon to postanowiłem załapać się z nimi.Po przyjeździe do Zgierza okazało się że mocno marzniemy bo chociaż świeci słoneczko to ranek dość rześki. Załatwiliśmy szybko formalności i pojechaliśmy na króciutką rozgrzewkę. Chłopaki mieli już sektory znacznie wyższe niż ja, mi jako nowicjuszowi przypadł start z 10 sektora. I przyznaję że jest to spory problem, mimo iż nie należę do maratonowych wycinaków to sporo nerwów kosztowało mnie wleczenie się na singieltrackach za maruderami, czy złażenie z roweru na całkiem krótkich i prostych podjazdach. To kosztuje wiele straty i dopiero na kawałkach asfaltów czy szerszych leśnych odcinkach można było śmigać.
Dojeżdżam do końcówki gdzie jest podział na giga i mega, serce podpowiada mi skręt w prawo na Giga ale rozum mówi że przez fatalny wolny początek za dużo straciłem więc śmigam na Giga. Na mecie czułem spory niedosyt dystansu bo jednak 42 km to raczej xc niż klasyczny maraton.
Nieoficjalnie wylądowałem na 204 miejscu a więc mam nadzieję na w miarę dobry sektor na następnym maratonie, będzie można się sprawdzić chociaż wiem że za dużo nie zwojuję przez zimową przerwę.
Jeśli chodzi o profil trasy byłem mile zaskoczony, trasa była mocno urozmaicona typowa interwałówka z krótkimi podjazdami i zjazdami ale wiodąca po przyjemnym leśnym terenie. Jak dla mnie nota 5 na 6 jest trochę przesadzona, dałbym 3.
Kategoria Maraton