Info
Ten blog rowerowy prowadzi outsider z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 59366.41 kilometrów.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
Dane wyjazdu:
72.90 km
0.00 km teren
03:00 h
24.30 km/h
Poniedziałek, 28 czerwca 2010 | Komentarze 2
Dzisiaj żegnamy się z Alpami skromnym podjazdem asfaltowym. Dojeżdżamy do Rovereto i kupujemy bilety do Brenner. Pociąg przystosowany do przewozu rowerów, spokojnie jedziemy ok 2,5 godz. Wysiadamy i po przekroczeniu granicy tniemy asfaltem w dół do Innsbrucka. Wcześniej na dworcu cieszyliśmy się że my i sprzęt wytrzymał trudy podróży a tu nagle zonk, siada tylna tarczówka Andiego. Szczęście polega na tym że nie wydarzyło się to na którymś z trudnych górskich zjazdów bo byłoby niewesoło a tak na asfalcie da radę dojechać na przednim. I tak lecimy sobie 29km w dół. W Innsbrucku podziwiamy skocznię i kupujemy bilety do St. Anton (przez Landeck). Znów pociąg wjeżdża na fajną wysokość i z St Anton kolejne 13 km w dół. Docieramy do zaparkowanego 9 dni wcześniej samochodu, przebieramy się i robimy zakupy. Włączam GPS i ruszamy z powrotem.Uwagi: Trasa opracowana przez Tomka Pawłusiewicza jest naprawdę bardzo udana ale mam kilka uwag dla tych którzy w przyszłości będą chcieli ja powtórzyć a jadą na hardtailu: niektóre zjazdy które Tomek tak sobie chwali nadają się głównie dla fulla i wg mnie dla kogos kto już jest co nieco obyty z downhillem. My po prostu musimy sprowadzać rowery (być może bardzo dobry zjazdowiec poradzi sobie nawet na hardym) co oczywiście jest wpisane w prawdziwe MTB ale czasem można wybrać inny zjazd wygodniejszy dla hardtaila (oczywiście nie zawsze, czasem jest to jedyna droga i trzeba się z tym pogodzić).
Naszym zdaniem w 8 dniu spokojnie można sobie odpuścić szlak pieszy z Passo Nota i podążyć wygodnym zjazdem innym szlakiem, choć widok jest niezły to jednak ta droga nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia.
Noclegi są droższe niż w opisie u Tomka ale w sumie to nic dziwnego przecież upłynęło już 5 lat, sądzę że rozsądnie jest zaplanować średnio ok 30 euro za nocleg a wtedy czasem miło się rozczarujecie.
Jeżeli ktoś chciałby jechać jeszcze krócej (czasowo) sądzę że można połączyć jeszcze etap 3 i 4, z tym że radzimy wyjechać wcześniej niż my czyli ok godz 6-7 zamiast 9.
CAŁY ALBUM
Kategoria Wyprawa, Transalp 2010
Komentarze
Anonimowy tchórz | 04:23 czwartek, 22 lipca 2010 | linkuj
Od samego oglądania zdjęć ze ścieżki wykutej w skale drętwieją łydki... Wasza
wyprawa to podręcznikowy przykład właściwego zastosowania roweru góralskiego.Samotne wyprawy są troszkę do dupy, bo kto nam zrobi takie fajne zdjęcia jak wasze. Gratuluję !
/zamki nad Renem i Loarą to łatwy spacerek/ Janek
wyprawa to podręcznikowy przykład właściwego zastosowania roweru góralskiego.Samotne wyprawy są troszkę do dupy, bo kto nam zrobi takie fajne zdjęcia jak wasze. Gratuluję !
/zamki nad Renem i Loarą to łatwy spacerek/ Janek
Terl | 21:16 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj
Zdjęcia jak z pocztówki :-) Sam wyjazd to jednak wielka odwaga i wysiłek, jak będziesz organizował wyjazd na zamki nad Renem lub Loarą to chętnie podejmę rozowy na ten temat :-) Narazie same góry dla mnie to czysta abstrakcja a razem ze śniegiem to masakra. Bardzo ostry wyjazd tym bardziej podziwiam.
Komentuj