Info
Ten blog rowerowy prowadzi outsider z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 59366.41 kilometrów.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
Dane wyjazdu:
38.03 km
0.00 km teren
03:50 h
9.92 km/h
Wtorek, 22 czerwca 2010 | Komentarze 3
Startujemy przy bardzo przyjemnej pogodzie, bez słońca temp. ok 15 C. Zjeżdżamy do Sur En i od razu musimy dawać nieźle pod górę szutrową drogą wśród lasów wzdłuż doliny. Dojeżdżamy do Uiny Dadaint skąd już widać główną atrakcję dzisiejszego dnia: wąską drogę wykutą w skale. W końcu musimy zejść z rowerów, zresztą szkoda byłoby jechać bo idąc można doświadczyć znacznie więcej emocji związanych z tą droga. Sama droga kojarzy mi się z drogami które mogłyby wykuwać krasnoludy z Władcy Pierścieni. Idziemy wąziutką ścieżką nad ogromną przepaścią, czuję lekki strach i jednocześnie podziw dla pracy która została tu wykonana. Właściwie dla tego miejsca organizowałem całą tą wyprawę i nie zawiodłem się wcale. W końcu wychodzimy na jasną,rozległą polanę. Ścieżka raz umożliwia jechanie a raz trzeba prowadzić. Dojeżdżamy do schroniska Sesvennahutte i stamtąd już mamy świetny zjazd w dół. Myślałem że to już koniec atrakcji a tu nagle zza zakrętu wyłania się malowniczy wodospad. W końcu przez Schlinig docieramy do Laatsch na nocleg. Dystans był krótki ale za to obfitujący w wiele pozytywnych wrażeń chyba najmocniejszych do tej pory.Trasa: Sur En-Uina Dadaint-Sesvennahutte-Schlinig-Laatsch
CAŁY ALBUM
Kategoria Transalp 2010, Wyprawa
Komentarze
sebekfireman | 16:56 poniedziałek, 5 lipca 2010 | linkuj
Oglądam te wasze zdjęcia to normalnie nie mogę przeżyć tego że nie udało mi się z wami pojechać :( Niesamowite miejsca...
Komentuj